niedziela, 15 lipca 2012

B*&$76854lolo


o czym by tu… no właśnie. nie ma za bardzo o czym.
wszechświat taki rozległy a ja się zastanawiam o czym by tu.
o tym że zjadłem ostatniego trufla. zbyt banalne. ale za to prawdziwe. można nawet powiedzieć że pisanie o jedzeniu ostatniego trufla byłoby swoistą literaturą faktu.
ale kogo interesuje to że właśnie zjadłem ostatniego trufla?
czy w tym rozległym wszechświecie znalazłaby się choć jedna jedyna istota wyposażona w emocje i świadomość [niekoniecznie musi to być istota ludzka] którą w jakikolwiek sposób fakt zjedzenia przeze mnie ostatniego trufla - - - poruszyłby?
to się nadaje tylko na facebooka. nie na bloga.
blog.
jak sama nazwa wskazuje [a propos skąd się wzięło słowo blog?] aspiruje. celuje. do tajemnej strefy art.
a facebook to wysypisko zużytych słów.
niektórzy uważają że współczesne hałdy śmieci zwane wysypiskami to ostatni autentyczny performance. całkowicie wolny od mizdrzących się autystycznych artystów.
sztuka. instalacja. happening. zwał jak zwał. chodzi o to że ta kupa śmieci to uwolniona od fałszu forma artystycznego wyrazu ludzkości. bezpośrednia do bólu [rzekłbym nawet do odoru] szczera.
nie wiem… nie wiem… nie znam się.
ostatnio coś dziwnego się ze mną stało. od myśli szybko przechodzę do słów. a od słów do uczynków.
nie wiem… może to akurat dobrze. a nie źle.
otóż wiele się nie namyślając wrzuciłem ten zlepek zużytych słów na fejsa.  (cyt. dosł. z samego siebie):
Mam świadomość, że nie podniosę poziomu cywilizacji tym wpisem. Mimo to, odważę się.... otóż zjadłem ostatniego trufla.
tylko dlatego że jest to cytat użyłem dużych liter oraz przecinków. bo normalnie jak już wspominałem nie używam. ich.
nie żebym nie poważał. zwyczajnie nie stosuję. taki autystyczno-artystyczny czojs!
o i proszę.
jest reakcja. marcin to lubi. a mariusz skomentował „a moralniaka masz”? więc ja lubię koment mariusza. nie ma w gupim fejsie opcji lubienia lubię. bo polubiłbym lubienie marcina.
o tempore. o mores.
o ludzkości. quo vadis? w jakież to meandry mielizn mentalnych zabrnęliśmy
zaraz. zaraz…
jakiś B*&$76854lolo pisze do mnie na czacie dziwnymi krzakami. odpisuję: WTF?
B*&$76854lolo: przeprasza, pisane z inne galaktyka, nie poznam język polski, użył google translator.
Ja: że co?
B*&$76854lolo: jest wzruszony ze ty i B*&$76854lolo lubi trufle. Cieszy się zjedzony ostatni trufel. Bo wielbie bardzo truflami. Jesteśmy sąsiady. Moja galaktyki blisko ich galaktyką. My tutaj mlaszczemy truflami. No i mamy facebook!
Ja: spadaj świrze!
przełączam szybko na offline.
to może jednak o sąsiadce napiszę co trzyma w swoim małym mieszkanku w bloku około 14 kotów?
no i co niby mógłbym o niej powiedzieć?
nic. to straszne.
myślę że można o niej napisać naprawdę wiele niezwykłych rzeczy. takich że się filozofom nie śniło. ale ja nie potrafię oprócz tego że trzyma w swoim małym mieszkanku w bloku  około 14 kotów.
przeprasza. jutro kupi nowymi truflami paczka.

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ok. No problemo. Cała przyjemność po mojej stronie w tym całościowym Ciebie lubieniu i od tej i od tamtej strony.;))

      Usuń
    2. Dzienks za lubienie z wszystkich możliwych stron :) czuję się jak dowartościowany księżyc

      Usuń
  2. a ja bym zjadła coś dobrego:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale coś materialnego czy raczej metafizycznego? bo to wtedy innych kucharzy zamawiam!

      Usuń
  3. polecam trufle wedlowskie. my z żoną, jak Prot, bohater z filmu oraz plenty K-Pax jesteśmy wielbicielami! polecam również trufle duchowe. ale u mnie ostatnio brak dostaw z w/w. a w ogóle to fajna nazwa dla jakiegoś kolejnego udziwnionego bloga celującego w target metafizyczny (wtf!? jak to brzmi1!?). albo blog: Trufle Stamtąd, Trufle Metafizyczne.

    OdpowiedzUsuń
  4. 14 kotów w sąsiedztwie? Jak to znosisz? Co na to sąsiedzi? Czy są na opiekunkę kotów skargi? Czy wręcz przeciwnie - pienia pochwalne? Dodaj Waść jakieś smakowite dodatki do powyższej treści, bo truflami już się zajadam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kotów jakby nie było. Cisza. Spokój. Czysto. Kłaków nie ma pod ścianami. Wiem, że jest dużo kotów u niej, bo jak Lusia (moja córeczka) była mniejsza, to czasami sąsiadka otwierała jej, i tylko jej... szerzej drzwi swego mieszkania i wtedy wysypywała się na korytarz cała zgraja miauczących futrzaków-dachowców, tych których nie dała kapciem zagarnąć z powrotem do środka. (bo ona kocie przybłędy zbierała systematycznie, teraz już chyba nie). Zadbane były, zdrowe te kocięta, więc nikt awantur nie robił z tego powodu. Czasami na korytarzu unosił się zapach (czyt. smród) gotowanych nerek. To znaczyło, że sąsiadka gotuje dla futrzaków obiad na trzy dni. Część zostawało, to jeszcze w takim małym garnku znosiła do piwnicy, gdzie z kolei królował klan miauczących futrzaków-piwnicznych. Lusia, podobnie jak moja żona, uwielbia koty. Ja je lubię. Lubię też psy, żeby nie było... ale w domu mamy dwie myszki :)

      Usuń