nie spłonął
w zwoju
nie przycupnął
w nieskazitelnej Abstrakcji
prosto w czujący Kształt ściągnęła Go wodnista ciemność
nie potrzebował
Kontrastu
wystarczyły Mu ręce i stopy
nimi objawił Nieskończoność
i miał też dłuta
to one zbudziły śpiącego drozda
w zastygłym strumieniu Drzewa
Niebo przestało
być przestrzenią
gdy siedział
Mu na ramieniu i śpiewał
teraz
Oswobodzone światło krzątało się wśród naczyń
z księżycem połyskującym w Głębi
jak studnie mogły pogubić tafle Lustra?
i tak jest dobrze
i tak jest sprawiedliwie
nicość nie może Zakiełkować
z pragnienia Rubinowej Jabłoni
stać się
lód nie
pachnie
użądlone słowo nie umiera
świat uczyniono na Przestrzał
spośród
wszystkich stworzeń
tylko my zamykamy oczy
całując
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz