dałbym Ci
tyle imion ile chwil skazanych na bezbronność potem
w matrycy nieskazitelnej bieli doskonały bezruch kolibra wiszące chcenie
co spowalnia
spirale i jest
nektarem pustki
mieni się
nienazwanym gwiazd urojeniem
Forma mnie do tego stopnia urzekła, że z rąk wypuściłam treść. :)
OdpowiedzUsuńdobrze, ze nie filiżankę kawy :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńNie mogę się oderwać.
Po raz kolejny czytam to samo.
Pozdrawiam Kasia:)
zapachniało doskonałością...
OdpowiedzUsuń@ Ambre, Kasia, Leila - Bardzo Wam dziękuję! To urodziło się zupełnie spontanicznie... niczym wypadek przy pracy :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, gdzie się podziała treść? Forma, fakt, nieco zabawna :)
OdpowiedzUsuńwiesz co... to jak z tłumaczeniem kawałów :)
OdpowiedzUsuńJestem gotowa bronić tego małego arcydzieła. Nie jest wielką sztuką napisać coś, co przesycone jest treścią, to w sumie całkiem łatwe, jeśli się jest otwartym na życie i ma się coś do powiedzenia, bez obaw, że coś źle wybrzmi. Ale zamknąć treść formą tak akuratnie, że nic z tego nie wycieka, niczego nie można dodać i zamienić, to duża sztuka.
OdpowiedzUsuńI nawet, jeśli jest to eksperyment, to tchnie czymś doskonałym.
P.S. I wcale się nie podlizuję Markowi. ;D
@Leila, bardzo Ci dziękuję, ale do "doskonałości" to chyba jeszcze daleka droga. Wydaje mi się, że odkrywam swój nowy, poetycki głos. Powoli rozwijam pewne ciekawe tezy związane z takim pisanienm jak: myślenie nielinearne, wiersz jako intutiywny generator sensu i emocji, przewaga esencji tajemnicy jako szacunku dla treści nie do uprzedmiotowienia nad esencją zrozumienia jako "pochwycenia", uprzedmiotowienia.
UsuńMatko i córko... A gdzie poezja??
Usuń