niedziela, 22 lipca 2012

star szip - odcinek 1


bardzo lubię science-fiction.
głównie dlatego że jeszcze bardziej lubię głębiny. tj. kosmos właściwy.
katapulta wyobraźni .
wymyśleć star szip to podstawa. jego architektura paliwo oraz gatunek przestrzeni który będzie musiał pokonać. star szip  musi mieć te elementy. inaczej nie poleci. albo nie będzie mu się chciało. bo są też star szipy AI [artificjal intelidżens].
pół-myślące pół-niemyślące maszyny latające w międzygwiezdnym spejsie. ale one nas nie interesują. interesują nas prawdziwe maszyny. prawdziwe star szipy. którym się ani chce ani nie chce. bo tylko pasażerom pilotom technikom astronautom może się chcieć albo nie chcieć.
a star szip odbiera te niuanse psychiki ludzkiej jedynie przez drążek pilota. a nie sam z siebie.
szczypta dystansu czasowo-przestrzennego a star szip  nabiera rumieńców.
dystans – jakby go nie definiować - powinien mieć naturę mętną. taka czasowa nieco metaforyczna zawiesina między pragnieniami bohaterów [pasażerów star szipa] a celami fizycznymi.
dystans niekoniecznie musi mieć naturę fizyczną.
może mieć nawet i metafizyczną.
pod-przestrzenną nad-przestrzenną. ale za to nigdy para-przestrzenną. [przestrzeń  to przestrzeń. swoisty brak czegoś by inne coś mogło ujawnić swoje istnienie. a najradośniej czyniącej to przez ruch.
bo jak wiemy - -  u nas - - istnienie się porusza. [ czy to nie zdumiewające że człowiek to istota która zagarnia na własność cały wszechświat którego ani nie rozumie ani nawet wzrokiem nie ogarnia prostym i bezczelnym u nas? ot tak?]
istnienie cały czas się rusza. i do tego wszędzie. i to jest właśnie przestrzeń.
nie można za bardzo igrać z czytelnikiem i mówić mu że przestrzeń to tylko metafora pewnego akwenu zdarzeń. musi mieć aspekt fizyczny. niewątpliwy aspekt fizyczny posiada na przykład nos pani z kiosku.
mgliste zawiesiny muszą nieco świecić niczym strzępy gazowych orchidei po wybuchach supernowych.  
szybki. wytrzymały. star szip.
ostatnio modna jest substancja zwana włóknami z których to robi się star szip.
oczywiście w myślach.
kogo obchodzi jakaś grawitacja?
pierwsze drugie i trzecie prawo dynamiki w obliczu światów do których właśnie dociera nasz star szip zwyczajnie bledną?

oto przykład.
star szip przypominający rzadko dziurkowany durszlak w swym funkcjonowaniu okazał się bardziej durszlakiem niż star szipem.
pokonywanie dystansu wielu setek milionów lat świetlnych w kilka minut polegało na zasysaniu przez zestaw mini-blek-hols niskogatunkowych przestrzeni i odcedzaniu ich niczym wodę od wysoko gatunkowych przestrzennie rurek których to osobliwe końcówki łączy się w punktowy horyzont zdarzeń w zasadzie będący celem podróży. problem polegał na przeciśnięciu przez ten durszlak ciała biologiczno-świadomej istoty. właściwie zostawały po niej nienaturalnie rozciągnięte w czasie i przestrzeni nano-nitki  z których to żadna maszyna nie potrafiła od nowa ulepić Kowalskiego. po każdej takiej podróży międzygwiezdni podróżnicy nie wiedzieli w jakich tym razem ciałach się obudzą. niektórzy z nich woleliby już raczej spać wiecznym snem niż zobaczyć się w lustrze po transformacji.
dzisiaj rano
zobaczyłem twarz w lustrze.
i pomyślałem że star szip typu durszlak obleciał pół kosmosu i wypluł mnie rurkami w zupełnie nowej postaci. choć miejsce i twarz wydają się być identyczne z tymi z soboty.
czy jest nazwa choroby na coś takiego?

2 komentarze:

  1. Twoje synapsy z jakiegoś powodu (czy to błogosławieństwo czy przekleństwo można dywagować w nieskończoność) bywają zalewane nadmiarem cząsteczek neurotransmisyjnych i innych substancji neurochemicznych. Poza tym wszystko z Tobą OK ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. "inne substancje neurochemiczne" brzmią szczególnie intrygująco. nie miałem pojęcia że mój mózg jest siedliskiem takowych. niniejszym dziękuję za trafną diagnozę :)

    OdpowiedzUsuń