Pisanie nie może się rodzić z
bezsilnej złości na Niewypowiedziane, ale z pogodnej rezygnacji, z
uznania własnej niewystarczalności w każdym Wypowiedzianym. Nikt nie
jest i nigdy nie będzie ekspertem od ostatecznej tajemnicy życia.
Jesteśmy szkicem, niezwykłym zarysem Istniejącego, który nie daje się
zamknąć w żadnym pojęciu czy idei i w tym tkwi nasze istotne
podobieństwo do Niego. Nasze życie prawdziwie pulsuje, gdy Bóg wciąż na
nowo otwiera nasz ludzki sens mający tendencje do nieustannego
zamykania się, absolutyzowania definicji, deifikowania określonych
wzorców myślowych. Wiara odnajduje Boga nie jako "pochwyconego", ale
sprawia, że dajemy się pochwycić przez Nieobjętego. Jednakże ta
otwartość nie jest tożsama z pewnym rodzajem zamglonej duchowości.
Nieokreśloność nie jest i nie może być duchowym programem mistyka
chrześcijańskiego. Nieskończony przyjął skończoność i objawił się w
Chrystusie. Słowa napełniły się nowym sensem, gdy Niepochwycony zstąpił
w nasze ograniczone poznanie i rozumienie. Odrzucanie w imię wyższości
"niedefiniowalnego" nad "definiowalnym" wszelkiego pośrednictwa w
drodze stworzenia do Stwórcy, odrzucanie Jezusa Chrystusa jako jednej
z opcji, pewnej możliwości spośród wszystkich "równych sobie"
religijnych ścieżek jest straszliwą pomyłką. Chrystus jest bramą do
Nieskończonego, bramą widzialną i to bramą jedyną. Gdyby tak nie było
nigdy nie wypowiedziałby słów: "Nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko
przeze Mnie". (J 14, 6)
I to wcale nie oznacza, że chrześcijanin stał się raz na zawsze szczęśliwym Posiadaczem Ostatecznej Prawdy. Kto nie toczy walki w sobie o nieustanną czujność i otwartość na Nieskończonego w Chrystusie mocno ryzykuje. Budując siłę swej wiary na "zamkniętych pojęciach" szybko zamieni się w aroganta, który w poczuciu wyższości nad wszystkimi innymi dziećmi Bożymi z różnych przyczyn wciąż poszukujących prawdy, zamiast za nich się modlić lub ofiarować swoje cierpienia (tak jak czynił to Jezus) z dobrze maskowaną, demoniczną satysfakcją spycha ich w myślach prosto do piekła. Ten rodzaj "pewności" nie ma nic wspólnego z prawdziwą wiarą, jest raczej jej karykaturą i chrześcijańskim anty świadectwem. Istnieje jednak rodzaj pewności wiary, który rodzi pokorę i coraz większą otwartość na Tajemnicę Boga i człowieka. I tylko w taki sposób można skutecznie pociągać do Chrystusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz