sobota, 4 lutego 2012


białe lwy idą krawędzią świtu
po tej stronie jest noc
wysadzana gwiazdami
wyszywana we wzory
lęku nadziei krzyku wiary
prześwitują hieroglify
ślady pocałunków na szybie
miłość jest najbardziej pojemnym słowem
większym od płynącego wszechświata
ma w sobie wszystkie twarze
od pozornego okrucieństwa do niepojętej czułości
fale odwracają kamienie
odkryte spody ciemne strony księżyców brzuchy owadów
oczy rozmyte ucieczką w ciemność
a ty
namaszczona balsamem przeciw przemijaniu
upstrzona barwnym popiołem
z makijażem wyzywających koncepcji
i szminką zamiast płomienia
dajesz sobie kształt
złote mini podarte pończochy szpilki
rzucone w jaskrawą noc świetliste węże
ekskluzywne limuzyny tak ekskluzywne że niesłyszalne
i te samopączkujące pączki
z cukrowymi kłami zamiast nadzienia
nie pod latarnią nie pod jasną witryną z klejnotami
ale pod czarną dziurą stajesz
co była gwiazdą z wszystkimi promieniami
i całą noc będziesz się prężyć w czteroznaczne s
i wyrwą ci szkiełko z twej pękniętej wieczności
i będziesz płakać w ciemnym pokoju
ściągając sztuczne rzęsy
zdrapując ze skóry wygasłe pożądanie
i będziesz wzywać Tego którego zostawiłaś
jak popsutą zabawkę na czułość nakręcaną 
i On przyjdzie
zawsze przychodzi
spójrz
białe lwy idą krawędzią świtu

3 komentarze:

  1. Nie wiem jak to sie dzieje, ze rozumiem kazda linijke,sa mi dziwnie znajome, bliskie prawie, jak doswiadczenie kiedys przezyte...?
    Bede tu wracac...
    Alina

    OdpowiedzUsuń
  2. @Łucja. Dziękuję (bo rozumiem, że "bardzo mocne" oznacza, że ok?).

    @Alina. To miłe, co mówisz. To jak ogrody słów, które znamy z innych przestrzeni. Czasami jakiś przypadkowy, lub celowy błysk wydobywa jakiś jego fragment na tę stronę. Pozdrawiam i zapraszam!

    OdpowiedzUsuń