Zrozumiałem, dlaczego reżyserzy są tacy okropni. Chodzi o to, że
chcesz, żeby wszystko się udało, a ludzie cię nie słuchają. Nie ma wtedy
czasu na bycie miłym i delikatnym
George Lucas
Czytam te słowa Lucasa, i jakoś mu nie wierzę... czy na całym świecie robi się tak filmy, jak u nas w Polsce, tzn. z galopującą nerwicą w głębokim odcieniu para-psychozy?
Przecież Amerykanie są uśmiechnięci, zawsze uśmiechnięci, czegokolwiek się nie tkną - są uśmiechnięci, zrelaksowani, ich konto łagodnie pęcznieje, a oni odpowiadają uśmiechem...
I co chodzi?
Jest sobie dokument z dość rozdmuchanym scenariuszem i raczej skromnym budżetem. Rzecz o historycznym postaciach ważnych dla historii pewnego regionu oraz pewnej fabryki. Właściwie to musimy zrobić film-kolaż o pewnych stu latach… pokazać najciekawsze wątki, mile widziane dramatyczne sytuacje, niezbędne napięcie i symbolizm scen z życia bohaterów... koniecznie zaakcentować moment ich decyzji, od których to, w tamtych czasach zależał los tysięcy ludzi.
a wszystko to okraszone komentarzem zawodowego (zresztą bardzo dobrego) aktora a la Wołoszański, który jako duch (na wzór chóru w tragedii greckiej) pojawia się w scenach komentując znaczenie i konsekwencje wyborów.
Dużo inscenizacji historycznych, kostiumy, make-up, światła, wózek, ramię, kamera, dźwięk… i siedemnaście wątków równoległych w mojej głowie; żaden procesor by chyba takiej wielowątkowości nie wytrzymał... marzyłem o fochu kilkadziesiąt razy. (powiedzmy sobie szczerze, że to raczej skromne marzenie, ale za to bardzo natrętne)
Nie zdążyłem powiedzieć... mam przyjemność "rezyserować" (kropka nad “z” pominięta z rozmysłem) to dzieło… jako kompletnie nieznany i tym bardziej kompletnie NIEUZNANY “rezyser kina akcji” (kropka nad “z” pominięta z rozmysłem).
Producent opanował sztukę motywacji do perfekcji… mniej więcej, co godzinę (włącznie z tymi godzinami w czasie realizacji filmu na planie) z całą życzliwością informował mnie: “nie ma już kasy na nic, będziemy musieli brać z naszych gaż… nie wiem, czy coś nam zostanie”.
Tak się robi, panie, kino w Polsce… i biada temu, jeśli cokolwiek lub kogokolwiek ośmieli się skrytykować.
Dlaczego Amerykanie robiąc filmy są: z r e l a k s o w a n i i u ś m i e c h n i ę c i? Pies jest pogrzebany w kasie?? nie sądzę...
My to po prostu mamy w naturze.
Czytam te słowa Lucasa, i jakoś mu nie wierzę... czy na całym świecie robi się tak filmy, jak u nas w Polsce, tzn. z galopującą nerwicą w głębokim odcieniu para-psychozy?
Przecież Amerykanie są uśmiechnięci, zawsze uśmiechnięci, czegokolwiek się nie tkną - są uśmiechnięci, zrelaksowani, ich konto łagodnie pęcznieje, a oni odpowiadają uśmiechem...
I co chodzi?
Jest sobie dokument z dość rozdmuchanym scenariuszem i raczej skromnym budżetem. Rzecz o historycznym postaciach ważnych dla historii pewnego regionu oraz pewnej fabryki. Właściwie to musimy zrobić film-kolaż o pewnych stu latach… pokazać najciekawsze wątki, mile widziane dramatyczne sytuacje, niezbędne napięcie i symbolizm scen z życia bohaterów... koniecznie zaakcentować moment ich decyzji, od których to, w tamtych czasach zależał los tysięcy ludzi.
a wszystko to okraszone komentarzem zawodowego (zresztą bardzo dobrego) aktora a la Wołoszański, który jako duch (na wzór chóru w tragedii greckiej) pojawia się w scenach komentując znaczenie i konsekwencje wyborów.
Dużo inscenizacji historycznych, kostiumy, make-up, światła, wózek, ramię, kamera, dźwięk… i siedemnaście wątków równoległych w mojej głowie; żaden procesor by chyba takiej wielowątkowości nie wytrzymał... marzyłem o fochu kilkadziesiąt razy. (powiedzmy sobie szczerze, że to raczej skromne marzenie, ale za to bardzo natrętne)
Nie zdążyłem powiedzieć... mam przyjemność "rezyserować" (kropka nad “z” pominięta z rozmysłem) to dzieło… jako kompletnie nieznany i tym bardziej kompletnie NIEUZNANY “rezyser kina akcji” (kropka nad “z” pominięta z rozmysłem).
Producent opanował sztukę motywacji do perfekcji… mniej więcej, co godzinę (włącznie z tymi godzinami w czasie realizacji filmu na planie) z całą życzliwością informował mnie: “nie ma już kasy na nic, będziemy musieli brać z naszych gaż… nie wiem, czy coś nam zostanie”.
Tak się robi, panie, kino w Polsce… i biada temu, jeśli cokolwiek lub kogokolwiek ośmieli się skrytykować.
Dlaczego Amerykanie robiąc filmy są: z r e l a k s o w a n i i u ś m i e c h n i ę c i? Pies jest pogrzebany w kasie?? nie sądzę...
My to po prostu mamy w naturze.
My tego po prosty nie mamy w portfelach.
OdpowiedzUsuńJednak.
:p
Bo jak się ma to materialność nie przeszkadza, można się uśmiechać.
A jak się nie ma to ciężko...
czyli nie mamy w portfelach, ale za to mamy w naturze ;) wszystko się wyrównuje!!!
OdpowiedzUsuńU nas parcie na kasę jest podobne do parcia na szkło. Uśmiech w tym mocno przeszkadza.
OdpowiedzUsuńByć może, ale jakoś nie umiem się z tym pogodzić..
Usuń