prawo zstępowania do twego piekła |
picia z twego kielicha |
dławienia się twymi łzami |
oznacza prawo do kochania ciebie |
pamiętaj |
gdy zaciskają się imadła |
czułe obręcze niebytu |
zawsze od tyłu |
otaczają nas gwiazdy |
zawsze |
poniedziałek, 28 maja 2012
Zawsze
"Dzienniczek" św. Faustyna Kowalska
„Często towarzyszę duszom konającym i wypraszam im ufność w miłosierdzie Boże, i błagam Boga o wielkość łaski Bożej, która zawsze zwycięża. Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakoby było wszystko stracone, lecz tak nie jest; dusza, oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga [przebaczenie] i win, i kar, a na zewnątrz nie daje nam żadnego znaku ani żalu, ani skruchy, ponieważ już na zewnętrzne rzeczy oni nie reagują. O jak, niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo – są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą; chociaż już w samym skonaniu Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło; udaremniają wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą, i nawet same wysiłki Boże...”
wtorek, 15 maja 2012
Niuans
Nie
umiem pisać bez choćby odrobiny dziegciu surrealizmu. Paradoksalnie tzw.
realizm jest dla mnie najbardziej odrealnioną formą bytowania. Nie ma czegoś
takiego, jak "zewnętrzna obiektywność". Nie pociąga mnie obserwacja,
analiza i opis kształtów, które wynikają z odbijania światła na najbardziej
zewnętrznym naskórku rzeczywistości zwanym powierzchnią. Światło istnienia
pochodzi z wnętrza i ma odwrotny kierunek świecenia, że się tak wyrażę, tzn.
swą mocą przekształca widzenie zewnętrza, tym samym zmieniając je, ponieważ
wierzę, iż ostateczną naturą realności jest wizja, z której to ona wypływa. Jeśli
duch jest wolny materia jest mu posłuszna, jest jak rozgrzewana plastelina,
która stawia mu coraz mniejszy opór. I choć zmysły zatrzymują pozór jej
stałości i niezmiennej stabilności to duch zmienia jej sens i znaczenie. Tak
jak Adam, pierwszy człowiek w raju, nadaje nazwy, imiona określając wewnętrzny,
nowy sens materialnym kształtom. W zetknięciu z wolnym, kochającym duchem
człowieka materia aż iskrzy od tkwiących w niej możliwości, którymi może
rozbłysnąć nawiązując z ludzkim duchem niepowtarzalną więź, oryginalny proces
interakcji oraz ścieżki stawania się obydwojga. Jest tylko jeden, zdawałoby się
prosty warunek, ten ludzki duch musi być w całkowitej jedności ze swym Stwórcą.
Musi być tak jak On przeniknięty miłością, mądrością, dobrocią, pięknem jednym
słowem: świętością. Tylko wtedy ta potężna i wspaniała "alchemiczna
machina" zwana wszechświatem nie czyni człowiekowi krzywdy, nie umniejsza
jego godności, nie zniewala go wyjaławiając jego ducha. Panowie fizycy piszący
przeciekawe książki o kwantowej naturze wszechświata zupełnie pomijają ten
"szczegół". Odnoszę wrażenie, że ulegli złudzeniu, iż niekoniecznie
muszą nawiązywać relację z Bogiem, by móc z radością, i jak twierdzą z pełnym
bezpieczeństwem manipulować "kosmiczną machiną" ucząc ją niejako
posłuszeństwa dla swych pragnień i życzeń niczym dziecko, które złapało złotą
rybkę. Uważają, że umysł ludzki jest do tego stworzony, by wszechświat go
słuchał, mało tego, że właśnie ten wszechświat (bez odwoływania się do zbędnej
idei mniej lub bardziej dobrego Stwórcy) tak go właśnie ukształtował, sam z
siebie. Wielka machina stworzyła świadomą istotę, przez którą chce być rządzona
niczym automat z batonikami za grubym szkłem. Człowiek musi jedynie
"odblokować" moce swego umysłu. Uwierzyć w swą wielkość! Gdzie leży
źródło tej wielkości? Nie potrafią wskazać lub odwołują się do starych i
chwytliwych idei, jak chociażby panteizmu. Po ci Bóg? - mówią nie wprost,
między wierszami, panowie naukowcy - Ty jesteś bogiem! Rządź swym
wszechświatem, jak tylko chcesz! Św. Augustyn mówi prawie to samo, i to
"prawie" okazuje się wielką, nieprzekraczalną otchłanią pomiędzy
tymi, którzy wierzą w Boga, a tymi, którzy wierzą, iż są bogiem - "Kochaj
Boga i rób co chcesz" - mówi ten niezwykły święty. Nie znam innego,
podobnego niuansu, który rodziłby tak wielką i radykalną odmienność. Wielką, bo
dotyczącą skali ostatecznego przeznaczenia człowieka, sensu jego życia tutaj i
wyboru, który zdecyduje o jego wieczności. Osobiście uważam, że wszechświat,
który jest szkołą miłości do swego Stwórcy ma sens. Wszechświat, który jest po
to, by spełniać moje pragnienia, nie ma sensu. I w takim właśnie znaczeniu duch
człowieka nadaje sens materialnej formie bytowania, albo jest to spojrzenie
wiary, albo spojrzenie magiczne.
poniedziałek, 14 maja 2012
gdybym
widział tylko to co jest
tkankę
światła
pulsującą
nie odróżniałbym
cierpienia od miłości
tymczasem
kości
wiatrem piszę jakbym był warkoczem
szkieletem
ust na dnie szmaragdu
zatapiam niedopałki
widzę
i od razu
żałuję
bo widzenie
jest aktem widza
wolałbym
opaść w
Spojrzenie jak hippocampus
przeszyć
promień
rozbłysnąć
ołowiany
mech zarasta skronie
gdy się uśmiecham
pusta gałąź
pusta gałąź
nad wyblakłymi
gwiazdami
poniedziałek, 7 maja 2012
znajdź Źródło zdziwione sobą
dłonie zachwycone bez dotykania Nieporuszenie
ciemnych wód
jestem kamerą nieuchwytnych
Zapis przestrzeni rewritable
na ustach w Archiwum Oddechów szkicuję milczenie
komu więc zadedykować purpurę?
wszystkie Himalaje są snem gdy odchodzisz
ja paraczłowiek
spadający paralotnią w praocean
spadający paralotnią w praocean
sobota, 5 maja 2012
dzban jest rozchylony zapachem deszczu
choć jestem kroplą i serce mam w słońcu
zostaję na noc
w domu z drewna i gwiazd
jest tam śpiące dziecko
z kosmykiem cherubina na policzku
zacznę od imion kamieni ich twarzy
rozdrobnionych w piasku
[rozpętałbym wojnę gdyby jednak uciekły
w agnostyczne esy floresy]
odciski odbicia tak niepodobne
do zanikłej stopy
[nawet pytajniki lepiej na tym wychodzą
dyndając w szafie za wieszaki]
wszystkie sekundy są równoczesne
zależy gdzie się stoi
i z czego utkane są oczy
w jednej z nich widziałem koniec
eksplozja niezliczonej ilości kolorów
znanych i nieznanych
kosmiczna hekatomba dosłownie i w przenośni
i embrion światła
pąk
co rozchyla się w głąb Innego
środa, 2 maja 2012
wtorek, 1 maja 2012
Zakończyłem wspinaczkę - zakończyłem korektę swej debiutanckiej powieści. To uczucie, które nie da się opisać. Tylko ten, kto długo walczył i pokonał samego siebie będzie wiedział, o czym mówię.
I jeszcze jedno: gdyby nie łaska Boża, nie byłoby tej książki nawet w tej, przed-redakcyjnej wersji, którą już jutro wydrukuję w kilku egzemplarzach i dam wybranym wydawnictwom oraz najbliższym przyjaciołom. Nie byłoby, bo własnymi siłami nie można pokonać własnych i obcych sił.
Pozdrawiam wszystkich alpinistów słowa!
Szacun!
Kieliszek wina Anzelman za tych co na morzu i za tych, co przy piórze (czyt.klawiaturze).
Pozdrowienia ze skalnej półki :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)